Nie spodziewałam się, że zastanę go w pokoju. Było już ciemno, dzień powoli zmierzał ku granicy z ciemnością nocy. Pokój był pusty, jeśli nie licząc prostego drewnianego biurka, krzesła (które nie tylko wyglądało na niewygodne ale takie też było), oraz świeczki.
"Dlaczego nie zapalił światła tylko niczym pustelnik siedzi przy świeczce...? To nie jest siedemnasty wiek." Odruchowo spojrzałam na sufit i zrozumiałam, że zbita żarówka nie jest już w stanie zapewnić nawet odrobiny światła.
– Wejdź. Dlaczego tak stoisz w drzwiach?
Nie wiem czego się spodziewałam, ale z pewnością nie tego, że mnie zaprosi. Postanowiłam jednak skorzystać i powoli zrobiłam krok w stronę blasku bijącego z niewielkiego ogarka.
– Czemu tak siedzisz po ciemku?
— Żarówka nie działa.
Dziwny sposób określenia zbitej lampy. Założę się, że sam rozbił szkło, w przypływie nagłych emocji, być może nawet kilka minut temu.
– Nie czytaj po ciemku, uszkodzisz sobie wzrok.
– Nie czytam.
Odkąd mnie zauważył, nie spuścił ze mnie wzroku nawet na chwilę. W półmroku miałam wrażenie, jakby to nie człowiek, ale figura woskowa siedziała przy biurku; nie poruszał się, miałam wrażenie że nawet nie mrugał. Wbijał tylko wzrok we mnie... albo w ciemność za moimi plecami. Trudno było stwierdzić co bardziej mnie przerażało.
(cdn)